Siemanko. Po raz kolejny wybrałem się z tatą na zasiadkę karpiową, tym razem 6-dniową, na moje ulubione łowisko Pożwirowisko. Nie była to prosta wyprawa, bo ryby kompletnie nie chciały współpracować. Uparcie jednak dążyłem do sukcesu i choć z trudem, udało się spotkać z kilkoma mieszkańcami tej wody.
Na łowisko przyjechaliśmy w sobotę. Po wybraniu stanowiska postanowiłem łowić z wywózki. Gdy rozkładem obozowisko, bacznie przyglądałem się wodzie. Udało mi się zaobserwować, że ryby chodzą niedaleko brzegu. Po rozłożeniu wędek zabrałem się za wywóz zestawów.
Pierwszy z nich postawiłem 33 metry od brzegu na głębokość 1,50 metra, do łódki zanętowej wsypałem pellet, kukurydzę i konopie. Drugi zaś wywiozłem 60 metrów od brzegu, na głębokość 2 metry i zanęciłem kulkami połączonymi z pelletem rybnym. Przez dwie pierwsze doby ryby skutecznie omijały jednak moje haczyki i nie udało mi się niestety nic złowić.
W poniedziałek zrobiło się bardzo ciepło, więc postanowiłem postawić jeden zestaw na zig riga. Na haczyk założyłem Pop Upa o smaku Słodkiej Kukurydzy i… długo nie było trzeba czekać na reakcję karpi. Już po godzinie sygnalizator wydał z siebie dźwięk, ale niestety zostałem pokonany podczas holu tuż pod brzegiem.
Koło 11.00 zanotowaliśmy kolejne branie, tym razem u mojego taty. Po męczącej i długiej walce, udało się wyciągnąć na matę pięknego karpia o wadze 15.5 kg, który skusił się na kulkę o smaku Japońska Kałamarnica. W późniejszym czasie, tata na dokładkę wyciągnął jeszcze 4 karpie w przedziale wagowym od 8 do 12 kilogramów.
Nieco przytłoczonym faktem braku brań, wieczorem postanowiłem wrócić do mojej poprzedniej taktyki. Jak się okazało, tym razem był to strzał w dziesiątkę. O godzinie 19.00 sygnalizator poinformował nas o braniu na moim zestawie. Po naprawdę emocjonującym holu, na macie wylądował mój pierwszy karp tej zasiadki o wadze 10kg, złowiony na kulkę Homar&Rak. Cieszyłem się, że w końcu i ja mogłem delektować się upragnionym kontaktem z rybą. To jednak jeszcze nie miał być koniec.
Kiedy o 23.00 wraz z tatą planowaliśmy taktykę na następny dzień, usłyszałem dźwięk wysuwającej się żyłki z hamulca. Szybko podniosłem kij. W jednej chwili przeszedł mnie dreszcz. W głowie zaświtała mi myśl, że to raczej nie będzie mała ryba. Zacząłem hol. Nie był on łatwy, choćby ze względu na panujący już mrok. Po 20 minutach karp jednak skapitulował, a ja mogłem cieszyć się kolejną zdobyczą położoną na macie. Tym razem ryba miała 15kg i skusiła się na przynętę Kałamarnica&Pomarańcza.
Przez kolejne dwie doby nie było już tak kolorowo, choć nadal notowaliśmy brania małych karpi. Sytuacja poprawiła się w czwartek. Rano o godzinie 5.30 obudził mnie dźwięk sygnalizatora. Szybko zerwałem się do wędki, jednak niestety ryba weszła w zaczep. Po wywiezieniu zestawu poszedłem spać dalej. O godzinie 7.00 usłyszałem bardzo delikatne branie. Nie byłem do końca pewien, czy powinienem zacinać, ale zdecydowałem się zaryzykować. Pewnie, gdybym jednak zaczekał, bardzo bym tego żałował. Po krótkim holu miałem bowiem kolejnego całkiem przyzwoitego karpia na koncie o wadze 9,5kg, złowionego tym razem na bałwanka - Japońska Kałamarnica podbita Pop Upem Homar&Rak.
Około godziny 10.00 zdecydowałem się zajrzeć do kolegi, który łowił dwa stanowiska dalej. W jednym momencie usłyszałem dźwięk centralki. Podbiegłem do stanowiska i z impetem chwyciłem wędkę. Zacząłem hol, który okazał się nie najłatwiejszy. Karp był bardzo waleczne, dlatego walka była emocjonująca do samego końca. Cieszyłem się z kolejnej ryby, ale jednocześnie drżałem o to, czy nie popełnię jakiegoś błędu. Tym razem znów się udało i piękna “dziesiątka” wylądowała na macie. Tym razem ryba skusiła się na kulkę o typowo słodkim aromacie - Ananasowy Sok.
Niestety przez kolejna dobę nie odnotowaliśmy już żadnych brań, ale to co przeżyliśmy i tak dawało nam wiele satysfakcji. Oczywiście wszystkie ryby wróciły do swojego domu i czekają na innych wędkarzy, aby również sprawić im przyjemność. My dzięki tym okazom, schodziliśmy z łowiska bardzo szczęśliwi i gotowi na kolejne wyzwania.
Pozdrawiam i do zobaczenia nad wodą.
Kamil