Duże karpie pamiętają smak z dzieciństwa, kiedy to na topie był TB. Później pojawił się szereg konkurencyjnych firm. Jednak TB pozostał jeden i ten sam, wciąż poszerzając swoją ofertę o coraz to nowe smaki i aromaty, a także o sprzęt, idąc z duchem czasu.
Już jako dziecko uciekałem z wędką nad wodę. Moje sukcesy może i nie były spektakularne, ale był to ten moment, który zaszczepił we mnie pasję, która trwa po dziś dzień.
Moja dorosła przygoda z rybami rozpoczęła się na dobre w 2008r., kiedy to na pierwszy karpiowy wypad na łowisko w Straszynie namówił mnie kolega, zresztą mój imiennik - Przemek, który na tym polu odnosił już większe lub mniejsze sukcesy. Zakupiłem swój pierwszy profesjonalny sprzęt, a w roli tytułowej, kultowej kulki, która gości do dziś w większości pudełek z przynętami, a która troszkę została zapomniana, choć może i niepotrzebnie, znalazła się Japońska Kałamarnica od TB
Być może i przez sentyment do tej mojej pierwszej dorosłej wody, rok w rok, to właśnie w Straszynie staram się rozpoczynać sezon, wyskoczyć choćby na kilka godzin, by wybudzić się z zimowego letargu, udowodnić sobie, że nawet i zgrabiałymi jeszcze z zimna rękoma, pamiętam jak trzymać wędkę.
Może i woda nie jest zbyt okazała, bo jedynie 1,1ha, co przy zajętych wszystkich z dziesięciu stanowisk przekłada się na - delikatnie rzecz ujmując - tłum na łowisku, a i nie ma zbyt wielkiego pola do popisów rzutowych, jednak zdarzało mi się położyć tam na macie całkiem dorodne kilkukilowe sztuki, z satysfakcją rozpoczynając sezon.
Oczywiście zdarzało się i nie wyjąć z tej wody nic, ale takie są uroki pierwszego, wczesno wiosennego wędkowania, o czym na pewno zdołał się przekonać niejeden z nas.
Mógłbym rozpisywać się godzinami na temat każdego jednego wyjazdu, wrócić pamięcią do każdego z osobna, jednak tym razem chciałbym skupić się na jesienno-zimowych zasiadkach z ostatnich dwóch, trzech lat, w szczególności na Jeziorze Miłoszewskim, bo to ono głównie jest celem moich późno jesiennych wypraw.
Wybierzmy się teraz po krótce do roku 2019. Był piątek, 18 października, popołudniowa pogoda aż zachęcała do spontanicznego wyskoku na ryby. Niewiele myśląc spakowałem wędziska i wraz z ekipą z Kanału Wędkarskiego Wodnik Szuwarek HD pojawiliśmy się na łowisku pod Strzepczem. Dni o tej porze roku są coraz krótsze, nie zdążyliśmy się więc obejrzeć jak już zapadł zmrok, zdążyłem tylko przygotować na szybko zanętę złożoną z puszki kukurydzy, garści konopi i kilku kulek, a wywozić wędki musieliśmy już po ciemku. Na włosie znalazła się wtedy wspomniana już wcześniej przeze mnie Japońska Kałamarnica.
Około godziny 4 obudził nas jednostajny, powolny odjazd, a po kilkuminutowym holu na macie zameldował się piękny pełnołuski karp o wadze 25,100kg. Jakaż była moja radość podczas ważenia, okazało się wówczas, iż zanotowałem wtedy swój rekord życiowy, a była to moja pierwsza ryba, która przekroczyła magiczną granicę dwudziestu kilogramów.
Jesień 2020r. była niemniej zaskakująca, 9 listopada odnotowałem kolejną życiówkę, i to kolejny raz dzięki kulkom od TB, tym razem o smaku Kraba. Piękny pełnołuski karp o wadze 34,600kg do dziś pozostał rekordową rybą, wyłowioną z Jeziora Miłoszewskiego, a przy tym będący moją życiówką, niepobitą do dnia dzisiejszego.
Poprzednie lata przyzwyczaiły mnie do spokojnych odjazdów, ryby okazywały się być silne, ale nieenergiczne. Hole nie zachwycały, a o przybliżonej wadze karpi dowiadywałem się dopiero na chwilę przed podebraniem ich z wody. W tamtym czasie królowały smaki lekko przełamane, karpie żerowały w poszukiwaniu smaków lekko rybnych, często śmierdzących.
W przeciwieństwie do poprzednich, sezon 2021 łamie wszelkie stereotypy. Duże ryby łowi się na przełomie listopada i grudnia. Rybne podniebienia również oczekują odmiany. Większość tegorocznych karpi złowiłem na przynęty słodkie, górował tu przede wszystkim Ananas i Ananasowy Sok. Z pełną odpowiedzialnością mogę polecić wyżej wymienione produkty z oferty TB. Ananas otrzymał miano króla jesienno-zimowej wody.
Dowodzi temu choćby ostatni na chwilę obecną karp, wyłowiony przeze mnie z Jeziora Miłoszewskiego - piękne zakończenie sezonu – 23,200kg, jednooki lustrzeń, bardzo waleczny, zarówno podczas holu, jak i przy podbieraniu. Wiedziony zapachem i smakiem Ananasa, 4 grudnia wylądował na mojej macie. Mimo ujemnej temperatury ryby pięknie żerowały i zaczynam zastanawiać się, czy warto kończyć sezon już w tej chwili. A może sezon na karpie nigdy się nie kończy?
Podsumowując rozważania na temat oferty firmy Tandem Baits, trzeba wspomnieć o jej wieloletniej skuteczności. W miarę upływu czasu, testowałem co rusz nowy asortyment. Niektóre przynęty nie sprawdzały mi się tak jakbym tego oczekiwał, wymieniałem je więc na inne, nowsze, lepsze, w międzyczasie przeglądając fora wędkarskie w poszukiwaniu odpowiedzi na odwieczne pytanie: czego pragną karpie. Jedno pozostało niezmienne – od lat jestem wierny marce TB, a i moje sukcesy świadczą tylko o tym, że jest to dobra droga, z której nie powinienem zbaczać.
Przykładem może być fakt, iż od co najmniej ośmiu lat nieodłączną żyłką, która towarzyszy mi na moich zasiadkach jest żyłka Balistic MF 0,35 mm, co tylko świadczy o jej niezawodności i moim z niej zadowoleniu. W zależności od łowiska oraz sposobu nęcenia, na moich wędkach pojawiała się również żyłka Steel Mono Fluo Orange 0,350. Ostatnim moim nabytkiem natomiast jest żyłka z serii Stealth Steel Mono 0,28 mm, a w ramach przygotowań do rozpoczęcia sezonu już teraz zakupiłem ultramocne wędziska rzutowe - Green Phantom 13 ft 3,5 lb. Nie miałem jeszcze okazji przetestować ich na wodzie, z nadzieją patrzę więc w przyszłość , choć niewykluczone, że ciekawość weźmie nade mną górę i jeszcze tej zimy pojawię się nad wodą, by je sprawdzić.
Do zobaczenia nad wodą.
Przemysław Mrozowski