W tamtym tygodniu wybrałem się na zaporówkę PZW, która w tym roku nie dawała mi za dużo ryb. Nad wodą byłem po godzinie 16.00. Po szybkim znalezieniu miejsc, rozłożeniu się i wywiezieniu zestawów, czekałem na upragnione branie.
Na zestawach pojedyncza Dojrzała Morwa z Tandem Baits.
Zanęcone Doskonałą Truskawką tej samej serii Carp Food.
Pierwsza noc bez pika.
O godzinie 8.00 piękna rolka.
Szybki skok w ponton i walka. Na szczęście bez większych kłopotów udało się wyjąć pięknego, walecznego pełnołuskiego o wadze 12 kg. Byłem mega szczęśliwy, że wreszcie odczarowałem tę zaporówkę.
O godz. 14.00 zanotowaliśmy kolejny odjazd, tym razem u kolegi. Na macie również pełnołuski.
Wieczorem wywieźliśmy zestawy na noc. Po niespełna 2 godzinach ok. 20.00 zanotowałem piękny odjazd, tym razem na drugiej wędce. I co - kolejny pełnołuski o wadze 7,5kg. Byłem przeszczęśliwy, że udało mi się wypracować kolejny kontakt z rybą. Rozochocony, czekałem na więcej.
Szybko uzbroiłem zestaw i ponownie wywiozłem w zanęcone wcześniej miejsce. Po godzinie znów usłyszałem dźwięk sygnalizatora. Dopadłem do wędki jak wściekły. Jednak tym razem moimi smakołykami zainteresował się leszcz. Rybkę szybko wypuściłem do wody i w pośpiechu wywiozłem zestaw, by mieć jeszcze szansę na złowienie karpika.
Około 4 rano obudził mnie kolejny sygnał świadczący o braniu. Szybko wyskoczyłem do wędek i zacząłem hol. Po kilku minutach był ze mną kolejny karp, tym razem o wadze 7,6kg. Pięknie - pomyślałem. Pechowa zaporówka PZW wreszcie odczarowana!!!
To była ostatnia ryba tej zasiadki. Już nic więcej się nie wydarzyło. Ale muszę przyznać, że było fajnie. Kilka ładnych rybek wpadło, no i dublecik w nocy.
Bardzo pozytywnie zakończony wyjazd.
Pozdrawiam
Adrian Kończyński