Początek września to okres, gdy lato powoli dobiega końca. Co prawda słońce potrafi rozgrzać przyrodę, ciało i duszę Karpiarza, lecz noce już są chłodne. Zbliża się okres najtrudniejszy dla wodnych mieszkańców i muszą się do niego przygotować, zwiększając pobieranie pokarmu. Mając to na uwadze, postanowiłem ten okres poświęcić bliskiej memu sercu pewnej wodzie PZW o powierzchni 32 hektarów. Niejednokrotnie woda ta uczyła mnie pokory, obdarzając co jakiś czas pięknymi i ciężkimi rybami.
Po rekonesansie i wytypowaniu miejscówek, w tygodniu pojawiałem się obsypując stanowiska ziarnami i kulkami z Tandem Baits. Nadszedł piątek i oczekiwana zasiadka. Pozostało tylko przeprawić się pontonem z całym dobytkiem na drugi odległy brzeg. Postawiłem na Mleczną Morwę i Czerwony Kryl ze sprawdzonej już serię SuperFeed. To bardzo dopracowane produkty pod każdym względem. Stabilna pogoda, wiatr i ciśnienie napawały mnie nadzieją na spotkanie z ciężkimi przeciwnikami.
Karpie dość regularnie odwiedzały miejscówki, choć ich waga nie przekraczała 10kg. Ja jednak cierpliwie czekałem na tą piękną chwilę, gdy "ryk" sygnalizatora i "dymiąca" szpula kołowrotka rozpocznie prawdziwe zmagania....I doczekałem się !!! Szybka reakcji, skok do pontonu i już na otwartej i bezpiecznej wodzie krążący wokół pontonu piękny lustrzeń cieszył me oko. Po niełatwej walce sprawnie podebrałem karpia. Na brzegu waga wskazała 18,8 kg. Takie momenty jak branie ryby, hol, podebranie oraz ważenie to kwintesencja karpiowania. Po ponownej wywózce przez kilka godzin jednak nic się nie działo. Widocznie walczący karp rozpędził całe towarzystwo ze stołówki, więc pozostało mi uzbroić się w cierpliwość....
Na szczęście długo nie musiałem czekać, bo ponownie rozpędzająca się szpula dała radość bycia tu i teraz. Ponowny hol z pontonu utrudniał wzmagający się wiatr, który spychał mnie w pas trzcin. To motywowało mnie do przejęcia inicjatywy w walce z rybą, która walczyła na maxa. Piękny złocisty pełnołuskacz to stary wyga, a mimo to przegrywa. Starowana waga pokazała moje nowe PB z dzikiej wody-21kg. Radość i wzruszenie ściska gardło.
Do niedzieli i końca zasiadki już nic godnego się nie działo. Obrana taktyka sprawdziła się, zatem ponownie w tygodniu pojawiałem się w celu nęcenia stanowisk. W weekandowej zasiadce miał mi towarzyszyć Robert, więc poszukałem zupełnie nowej miejscówki. Czy ryby ją odwiedzą, to się okaże. Ja jednak wierzyłem w siłę produktów Tandem Baits, choć pogoda nie napawała entuzjazmem. Nadchodził front burzowy, ochłodzenie i spadek ciśnienia.
Zameldowaliśmy się z Robertem w piątek. Zmagania czas zacząć. Aktywność ryb była niestety znikoma, poza dwoma średnimi karpiami i leszczami. Alert pogodowy zapowiadał o godz.20 istny Armagedon, więc przyszła pora zabezpieczyć wszystko na brzegu. O 19.00 nastąpiło delikatne branie pod kij, lekkie wysnucie plecionki, po czym hanger opadł. Zlikwidowałem luz i podniosłem kij. Poczułem kopnięcia ryby i nawroty, lecz oceniłem, że nie jest to kolos. Im bliżej brzegu tym opór ryby narastał i walka się przeciągała. Amur dwukrotnie odbijał wściekle przy próbach podebrania. Za trzecią razem Robert uniósł ramiona podbieraka, z którego wystawał masywny ogon. Dwukrotne ważenie wskazało równe 20kg, co było moim nowym amurowym PB na dzikiej wodzie.
Z troski o rybę, Robert zrobił szybką fotosesję i piękna ryba wróciła w dobrej kondycji do wody. Dla takich chwil się żyje !!! Już niedługo kolejny weekand i upragniona jesień. Miejmy nadzieję, że będzie się działo
Pozdrawiam.
Marek Rowiński KKTB