Robert Rybczyński i Robert Skrętkowicz, czyli Brygada RR, po raz kolejny wylądowali na łowisku Nebesak, by ponownie dać się porwać wirowi totalnego karpiowania. Tym razem na krótko - bo na trzy doby… ale za to jakie!
Oto ich relacja.
Na tę wyprawę wybraliśmy się w czerwcu. Pogoda była całkiem przyjemna - świeciło słońce i było ciepło, czasami wręcz upalnie. Wiedzieliśmy, że jedziemy na krótko, więc musieliśmy się sprężyć, co do doboru taktyki. Tu nie było miejsca na sprawdzanie i rozeznanie. Po prostu musieliśmy wszystkie błędy wykluczyć na początku.
Na tym jeziorze sprawa jest nieco utrudniona, bo nie można tutaj używać ziaren, więc żadne podsypywanie kukurydzą nie wchodziło w grę. Musieliśmy zatem wymyślić coś takiego, co wyróżniałoby nasze zestawy i skłoniło ryby do żeru właśnie w miejscu ich położenia. Postawiliśmy na produkty kukurydzianego pochodzenia, mianowicie CSL i Maiz. Oprócz tego zabraliśmy ze sobą pellety w najróżniejszych smakach, od Halibuta po Morwę. Zrobiliśmy także szybki rekonesans wody. Sprawdziliśmy sondą na jakiej wysokości w toni stają karpie, by dobrać jak najlepszą technikę łowienia.
W pierwszy dzień zaliczyliśmy już kilka brań i mogliśmy powitać pierwsze karpie na macie. Jednak to, po co tu przyjechaliśmy, było dopiero przed nami.
Ryby żerowały bliżej powierzchni lustra, więc następnego dnia wpadliśmy na pomysł, aby nieco zmienić taktykę i zacząć łowić na Ziga. Szybko zatem przezbroiliśmy po jednym zestawie na głowę, ulokowaliśmy na nich białego Pop Upa o smaku Mlecznej Morwy i Sekretnej Kałamarnicy i wywieźliśmy w zanęcone wcześniej miejsca. Nie spodziewaliśmy się jednak, że aż tak trafimy w gusta pływających tu karpi.
Po godzinie od wywózki zaczął się totalny pogrom. Większośc brań pojawiło się u Roberta S., ale Ryba też swoje łowił. Szczerze mówiąc, dokładnie nie wiemy, ile udało nam się wtedy wyholować ryb, ale było ich naprawdę wiele. Były to sztuki w przedziale 12 - 19 kg. To był szok! Mieliśmy wrażenie, że ten dzień po prostu się nie skończy, a brania nigdy już nie ustaną. Byliśmy totalnie szczęśliwy.
Łowienie na Ziga było trafione w punkt w ciągu dnia, ale nocą przechodziliśmy na klasyczne zestawy. I tak, podzieliliśmy się co do pory łowienia - Ryba wyciągał karpie głównie w nocy, a Robert S. obławiał się w dzień.
Wybrane miejsca dodatkowo podsypywaliśmy PVA Stick Mixem, który dopaliliśmy Liquid PVA Stick Boosterem. Ten płynnym atraktor robił nam bardzo dobrą robotę w wodzie. Delikatnie smużąc, bezbłędnie przyciągał karpie w miejsce nęcenia. Tak naprawdę nie musieliśmy nawet zbyt wiele go używać, by zauważyć różnice w ilości brań. W którymś momencie zasiadki Robert S. zanotował 6 odjazdów w ciągu niecałych dwóch godzin! Możecie sobie wyobrazić, jacy byliśmy tym zachwyceni.
Ryba pod względem łowienia był aktywny głównie w nocy. Za to w dzień zadbał o nasze wyżywienie. “Za przepyszne obiady zdecydowanie należy mu się tytuł Masterchefa! Do dziś wspominam pyszne szparagi, którymi ugościł mnie na tym wyjeździe.” - śmieje się Robert S. Takie wyżywienie dawało dodatkowego powera do jeszcze skuteczniejszego łowienia. A przy tej ilości brań, siła była nam bardzo potrzebna.
Ostatecznie trzy krótkie doby na Nabesak zakończyliśmy z około 40 karpiami na koncie. Nie jesteśmy w stanie podać dokładnej ilości ryb, bo w którymś momencie po prostu przestaliśmy je liczyć.:) Wracaliśmy z tej wyprawy bardzo usatysfakcjonowani i szczęśliwi. Wszystko zagrało w odpowiedniej tonacji, a to przełożyło się na nasz wynik. Dodatkowo, zyskaliśmy dwóch kolejnych stałych bywalców naszych przyszłych zasiadek - Liquid PVA Stick Booster i PVA Stick Mix, które przeszły tutaj swój pierwszy test i zdały go w 100%.
Pozdrawiamy serdecznie.
Brygada RR