KARPIOWANIE NA RODZINNYM LUZIE

KARPIOWANIE NA RODZINNYM LUZIE
Ładuję... 50 wyświetleń
KARPIOWANIE NA RODZINNYM LUZIE

Kilka dni temu spędziłam udaną zasiadkę wraz z moją rodziną. Wyjazd był planowany już jakiś czas, ale zawsze coś komuś wyskakiwało, jednak w końcu się udało.

Po przyjeździe nad wodę okazało się, że większość stanowisk było już zajętych. Wybór padł na najpłytszą część zbiornika. Po rozłożeniu stanowiska przyszedł czas na przygotowanie zanęty. Głównym składnikiem była kukurydza oraz orzech tygrysi, garść kulek (Orzech Tygrysi 18mm i Scopex 16mm) oraz Pelletu Czarny Halibut. Wszystko zalane Liquid PVA Stick Boosterem. Na pierwszy ogień na włos założyłam dwa orzeszki tygrysie oraz pojedynczą kulkę Ryba Homar. Plan wydawał się dobry, ale niestety podczas nęcenia spombem, żyłka owinęła się wokół przelotki i mogłam się z nim pożegnać.

Na szczęście miałam możliwość pożyczenia rakiety od wujka. Po dokończeniu nęcenia i zarzuceniu zestawów przyszła pora na kawę. Pierwsze branie było już po pół godzinie, następne po godzinie. Niestety były to maluchy. Pierwszy konkretny okaz pojawił się na macie około godziny 12.00 w południe. Waga pokazała 6kg - nie największy, ale napawał optymizmem. Jak później się okazało to była dopiero rozgrzewka.

Po około dwóch godzinach i kilku maluchach, przyszedł ten moment, w którym moje serce zabiło mocniej. Ryba podczas holu zachowywała się zupełnie inaczej. Spokojnie pracowała swoja masą, co nie oznacza, że to była spokojna walka. Właśnie takie chwilę pokazują piękno tego sportu, kiedy pot spływa Ci po karku, a serce całe drży. Dopiero, gdy karp znalazł się w podbieraku poczułam ból w rękach. Sesja zdjęciowa też nie była łatwa. Karp miał jeszcze mnóstwo energii, w przeciwieństwie do mnie. Waga karpia przekroczyła 15kg, więc było już co podnosić. Ten piękny okaz skusił się na dwa orzeszki tygrysie. Po wypuszczeniu go, przyszedł czas na ponowne przygotowanie zanęty.

Po zasypaniu miejscówki oraz zarzuceniu zestawu, w końcu było można odpocząć i nacieszyć się tą chwilą. Kolejne dwie godziny minęły w dobrej atmosferze z rodziną. Przez większość czasu było widać aktywność ryb, jednak to były same maluchy. Zastanawiałam się przez chwilę czy coś zmienić. Jednak to nie była taka zasiadka, żeby nad tym myśleć i kombinować. Zostawiłam tak jak było.

I dobrze, że posłuchałam się swojego lenistwa, ponieważ za kilka minut miałam piękną rybę na haczyku. Walka była zacięta i mocno wyrównana. Ból w ręce ponownie dał o sobie znać. Jednak udało mi się wyholować tego karpia i zrobić sobie z nim kilka zdjęć. Ryba ponownie wzięła na podwójny orzech tygrysi. To było coś wspaniałego, złowić dwie takie sztuki w jeden dzień i to w towarzystwie najbliższych.

Niestety do końca dnia już nic większego nie udało się wyciągnąć. Jednak i tak była to bardzo udana zasiadka. Wróciłam do domu z uśmiechem na twarzy i z wiarą, że wszystko idzie w dobrą stronę.

Pozdrawiam Martyna Wyrobek
@carp_stories

Komentarze
Zostaw swój komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany
© 2020 Tandem Baits