Moja kolejna zasiadka zapowiadała się bardzo obiecująco, ponieważ kilka dni wcześniej odpuściła fala potężnych upałów i temperatura spadła o kilkanaście stopni, a co za tym idzie temperatura wody również poszybowała w dół.
Do tego stabilne ciśnienie i umiarkowany, zachodni wiatr sprawiły, że nad wodą mogło być ciekawie. Na łowisku zameldowałem się w piątek około południa. Podczas rozbijania obozowiska udało mi się zaobserwować kilka pięknych spławów kilkadziesiąt metrów od brzegu. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż znam to łowisko doskonale i z reguły ryba kręci się w okolicy trzcinowisk pod przeciwległym brzegiem, gdzie wstępnie planowałem ulokować moje zestawy. Ale jak to często bywa, wcześniej ustaloną w głowie taktykę trzeba zmienić i dostosować się do warunków aktualnie panujących nad wodą.
Dlatego, po szybkiej zmianie decyzji, zamiast pod przeciwległym brzegiem, tyczkowy marker wylądował na otwartej wodzie, jakieś 80 metrów od brzegu.
Na pierwsze nęcenie do wiaderka wsypałem dwa kilogramy gotowanej kukurydzy, po kilogramie pokrojonych kulek z serii CARP FOOD o zapachu Ananasowy Sok i Mega Tutti Frutti oraz dwa kilogramy pelletu 12 milimetrów z serii CARP FOOD Dojrzała Morwa. Dodatkowo całą mieszankę obficie zalałem boosterem CARP FOOD PVA Mega Tutti Frutti. Tak przygotowaną zanętę rozsypałem na dziesięciu metrach kwadratowych w okolicy markera.
Po lewej i prawej stronie na skraju nęconej miejscówki, ulokowałem zestawy z przynętą. Na pierwszy zestaw założyłem pojedynczą kulkę tonącą o zapachu Ananasowy Sok, a na drugim skrojoną delikatnie tonącą kulkę o zapachu Mega Tutti Frutti podbitą połową pop-up Owocowa Bestia.
Pierwsze branie nastąpiło po około dwóch godzinach i po kilkuminutowym emocjonującym holu, w podbieraku wylądował 12 kilogramowy amur.
Dobrze wytypowana miejscówka i systematyczne donęcanie przyniosły mi regularne brania i do sobotniego wieczoru udało mi się wypracować 11 brań i 10 ryb położyć na macie.
Nieoczekiwanie noc z soboty na niedzielę minęła mi bez brania, więc wczesnym rankiem, około godziny piątej, postanowiłem ponownie obficie donęcić miejscówkę. Na efekty nie trzeba było długo czekać i już po 20 minutach na lewej wędce nastąpiło branie. Podbiegłem do wędki i rozpocząłem hol, gdy po chwili na drugiej wędce kolejne branie. Kontynuując hol pierwszej ryby, co jakiś czas przytrzymywałem szpulę drugiego kołowrotka, by spowolnić uciekającego karpia. Po podebraniu, pierwszą zdobycz szybko wypiąłem w podbieraku i zacząłem hol na drugiej wędce. Po kilku minutach dołączył do niego drugi karp.
Obie ryby wylądowały w workach, a ja szybko wywiozłem ponownie zestawy, aby wykorzystać fakt, że ryby wpłynęły w nęconą miejscówkę. Do godziny jedenastej udało mi się wyholować osiem karpi i jeszcze raz zaliczyć podwójny hol!
Podsumowując. Przez dwie doby wypracowałem 21 brań z czego 20 ryb w przedziale od 7 do 13 kilogramów położyłem na macie. Mimo, że waga ryb nie powalała na kolana, to ze względu na intensywność brań, ta zasiadka na długo pozostanie w mej pamięci.
Oby więcej takich.
Pozdrawiam
Bartosz Szmyt KKTB