Który rodzic-karpiarz nie marzy o wspólnym wędkowaniu z własnym dzieckiem. Bo przecież komu, jak nie swojej latorośli powierzyć długo odkrywane karpiowe tajemnice. Kiedy mój Filip zaczął zagadywać mnie o wyjazd na ryby wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, by doszedł on do skutku.
Na wspólne wędkowanie namawiał mnie od dawna, a ja wiedziałem, że nie mogę mu odmówić. To miał być prawdziwy męski wypad. Filip już od jakiegoś czasu interesuje się karpiowaniem, bacznie śledząc aktualne wieści z internetu, ale także podglądając mnie podczas szykowania na zasiadki. Z pewnością wielu z nas pamięta pierwsze, dziecięce wędkowanie, czy to z tatą, dziadkiem, wujkiem czy bratem. Powrót do tych beztroskich chwil zawsze maluje uśmiech na naszych twarzach. Nie mogłem zatem mojemu synowi odmówić tej przyjemności. Chciałem, by i on miał pełne pasji, wędkarskie wspomnienia.
Do tego wyjazdu szykowaliśmy się naprawdę skrupulatnie, jak na prawdziwych karpiarzy przystało. Filip chciał zresztą sprawdzić swoją nabytą już karpiową wiedzę, więc pozwoliłem mu decydować o wszystkim samemu. Naszym łowiskiem była “Strefa Ciszy” w miejscowości Spalona, na którym wędkowaliśmy 2 dni.
Zbiornik ten, przekształcony ze starej żwirowni, to woda o bardzo dużym potencjale, lecz równie chimeryczna. Można tu spotkać naprawdę ładne karpie, jednak ze względu na głębokość (do 9m), niełatwo jest je stąd wyholować. W dniu zaplanowanej zasiadki pogoda była całkiem przyjemna. Upały zdążyły już odpuścić, ale jednocześnie nie było zimno. Temperatura wody zrównała się z temperaturą powietrza i wynosiła 22 stopnie. Wiatr wiał nam w twarze, więc był to optymistyczny zwiastun nadchodzących wydarzeń.
Obaj zdecydowaliśmy, że dwa zestawy poślemy na głębokość 6m, a kolejne dwa na 7m. Wiedziałem, że na tym łowisku jest dużo leszczy, i choć są one tu naprawdę piękne, chcieliśmy je wyeliminować. Z tego względu ograniczyliśmy nęcenie kukurydzą do minimum. Nasza mieszanka składała się z dosłownie kilku garstek tego ziarna, do którego dodaliśmy Gotową Konopię z Chili, Soft Pellet w dwóch smakach: Orzech i Sardynka, oraz zwykły pellet 4mm o smaku Halibuta. Wszystko tradycyjnie dopaliliśmy Maizem o naturalnym zapachu i dodatkowo, dla smaczku - CSLem Orzech Tygrysi. Jak się jednak okazało, przy tych temperaturach, najlepszą robotę robił Soft Pellet. Jego oleista struktura bardzo dobrze rozpływała się po wodzie, sprowadzając ryby wprost do naszych zestawów. A że falę mieliśmy do brzegu, efekt ten zyskał podwójny rozmach.
Filip tego dnia na haczyk zawiesił tonącą przynętę o smaku Morwy. Nie byłem pewien jego wyboru, zastanawiałem się czy spadek temperatury już zaczął oddziaływać na pływające tu ryby, tym bardziej, że łowisko było dość głębokie. Okazało się, że w tym przypadku zupełnie nie miałem racji. Pierwsze trzy karpie Filip wyciągnął właśnie na tę kulkę. Kolejne trzy zaś, skusiły się na Morwę podwieszoną Pop Upem. Tutaj Filip zdecydował się nieco pokombinować, za każdym razem podbijając kulkę przynętą o innym smaku: Ananasowy Sok, Sardynka Pacyficzna i Orzech Tygrysi. Byłem zaskoczony tym, jak syn świetnie sobie radzi. Choć jego wybory miały być formą testu, za każdym razem były trafne i przynosiły mu sukces w postaci ryb. Co więcej, brania te były naprawdę regularne. Siedziałem więc obok i z dumą, ale też z podziwem przyglądałem się jego poczynaniom.
Ta zasiadka w ogóle była wyjątkowa, bo wszystko nam sprzyjało i zdecydowanie to był nasz dzień. Wiatr, temperatura, nawet ryby, które zazwyczaj biorą tutaj w nocy, tym razem raczyły nas pięknymi holami dopiero o świcie. Każda rola z kołowrotka była totalnym przeżyciem. Syn łowił ryby w przedziale od 10 do 14 kg, których wyciągnięcie z tak głębokiej wody do najłatwiejszych nie należało. Ale on dawał radę! Widziałem w jego oczach prawdziwą zaciętość, zdeterminowanie i cierpliwość. Zachowywał się jak na rasowego karpiarza przystało.
Te 6 karpi na macie to prawdziwy sukces, którego nawet ja się nie spodziewałem. Wspaniałe uczucie widzieć własne dziecko tak mocno zaangażowane w to, co robi i jednocześnie tak szczęśliwe. Innym pozytywnym aspektem tego wyjazdu, bardziej już rodzicielskim, była nauka poszanowania przyrody i kontakt z naturą, którego młodzież ma teraz bardzo mało. I wspólny czas, który często tak trudno znaleźć… Chwilę spędzone na tym łowisku są już teraz tylko nasze i z pewnością długo zostaną w naszych głowach.
Jestem z Ciebie dumny synu. Zrobiłeś kawał dobrej roboty.
Pozdrawiam.
Robert Skrętkowicz