Prawie dwa lata temu kolega zaproponował mi wyjazd na nieznaną wodę. Był to kilkuhektarowy zbiornik, pełen lilii i wodnych zaczepów. Co ciekawe, ta woda ponad 20 lat nie widziała żadnego wędkarza! Zero informacji o jakichkolwiek rybach. Postanowiliśmy więc, poświęcić się tej wodzie i zobaczyć czy pływają tu jakieś karpiszony.
Spędziliśmy sporo czasu na wyszukaniu możliwych stołówek karpi oraz regularnym nęceniu. Kilka nocy bez najmniejszych efektów zabierało nam nadzieje, że pływa tutaj jakiś cyprinus . Pierwsze mocne branie i złowiona ryba z tej wody to prawie metrowy szczupak na kulkę proteinową. Nie poddawaliśmy się jednak i cały czas czekaliśmy na branie wymarzonego karpia z tego dzikiego jeziorka. Zaliczyliśmy w tym czasie kilka odjazdów, ale przez wiele zaczepów nie udało się wyholować żadnej ryby, także nadal nie wiedzieliśmy z czym mamy do czynienia.
Pewnej nocy obudził nas bardzo silny odjazd na mojej wędce, a ryba zamiast w zaczepy, wyszła na otwartą wodę. Po kilkunastominutowym holu i przejściu przez 2 duże kolonie lilii, mieliśmy rybę już pod brzegiem! Naszym oczom ukazał się wtedy piękny lampas sporych rozmiarów. Adrenalina eksplodowała! Piękny i czysty pysk, tylko z wkłuciem mojego haka, uświadomił nas w przekonaniu, że ryby, które tu pływają, nigdy nie miały styczności z wędkarzami. Po takiej zdobyczy ochota odkrywania tej wody podwoiła się, albo nawet i potroiła! Byliśmy przekonani, że pływa tutaj więcej tak pięknych karpi i warto poświęcić tej wodzie każdą wolną chwile. Cały czas próbowaliśmy, lecz przez brak czasu, udało się nam zrobić tylko kilka szybkich nocek do końca sezonu. Mieliśmy kilka brań, lecz za każdym razem ryby wygrywały z nami przez ogromną ilość lilii i podwodnych zaczepów.
W tym sezonie postanowiliśmy na poważnie wziąć się za sprawdzenie podwodnej tajemnicy tego zbiornika! Zmieniliśmy miejsce na brzegu oraz wyznaczyliśmy nowe miejscówki do łowienia. Regularnie nęciliśmy wybrane miejsca i nie kombinowaliśmy z szukaniem innych. Kilka nocy minęło bez nawet pojedynczego piknięcia. Pewnego dnia kolega pojechał tam sam, bo ja musiałem zostać w pracy. Z samego rana dostałem zdjęcia osiemnastokilowego pełnołuskiego karpia! Nasze nowe miejsca zaczęły w końcu dawać efekty! Przez ten czas znajomy wyciągnął jeszcze jednego pełnołuskiego o wadze 17kg. Zaliczyliśmy jeszcze kilka brań, ale dopiero w ostatnim czasie chyba rozpracowaliśmy te dzikie, nigdy nie kłute karpiszony!
W ciągu czterech nocy udało mi się wyjąć dwie piękne ryby! Pierwsza to golec o masie ponad 18kg, a druga to pełnołuski karp, którego kolega złowił jakiś czas temu, ten za to miał ponad 17kg. Próbowaliśmy różnych prezentacji przynęt. Od pojedynczego pop-upa, przez przynęty zbalansowane, a na standardowym bałwanku kończąc. Jednak okazało się, że sprawdzone i klasyczne metody wygrywają u ryb, które nigdy nie widziały kulek proteinowych. Wszystkie złowione przeze mnie ryby udało się przechytrzyć na klasycznego bałwanka z kulki tonącej serii SuperFeed oraz pop-upa z serii Diffusion.
Łącznie złowiliśmy 4 ryby, jedną rybę dwa razy. Miejmy nadzieję, że jest ich tutaj więcej i na jesieni uda się złowić jeszcze kilka karpi z tej nieodkrytej wody!
Na bieżąco będziemy pokazywać Wam, co jeszcze udało się wypracować!
Pozdrawiam,
Rafał Ruta