Właśnie upłynął pierwszy rok, odkąd dołączyłam do Klubu TandemBaits. Wstępując w szeregi klubu nawet nie przypuszczałam, że ten czas będzie tak świetny! Mogę śmiało stwierdzić, że ten sezon był najbardziej udanym w moim życiu i to pomimo tego, że nie pobiłam swojego karpiowego PB.
Myślę, że pierwszą bardzo istotną rzeczą, dzięki której tak dobrze wspominam ten rok, jest atmosfera w Klubie. Nie odczułam żadnego negatywnego odzewu w moją stronę. To jest dla mnie bardzo ważne, ponieważ dzięki temu wiem, że mogę czuć się swobodniej. Z tego miejsca jeszcze raz pragnę podziękować wszystkim Klubowiczom za tak ciepłe przyjęcie.
Kolejną kwestią, którą pragnę poruszyć, są produkty od TandemBaits. Absolutnie zakochałam się w dwóch smakach - Japońska Kałamarnica oraz Chili Robin Red. Oczywiście testowałam również pozostałe smaki z oferty i uważam, że nie ma tutaj złego wyboru, ale te dwie opcje najbardziej przypadły mi do gustu, bo zapewniły najwięcej zdobyczy. Na samym początku sezonu stawiałam na Japońską Kałamarnicę, ponieważ wiele osób polecało mi tę kulkę. I teraz wiem, że mogę polegać na doświadczeniach Klubowiczów. Pierwszego w sezonie dużego karpia złowiłam właśnie na taką kulkę.
Nie mogę również nie wspomnieć o moim osiągniętym w tym sezonie PB w przypadku amura, którego zawdzięczam kulce o smaku Ananasa. Prawdę mówiąc, prawie do lipca zawsze jeden z zestawów bazował na Japońskiej Kałamarnicy, co przynosiło bardzo dobre efekty. Jednak, jak to bywa w lecie, temperatura były dość wysokie, więc karpie ograniczały żerowanie. Wtedy postanowiłam zacząć używać Orzecha Tygrysiego. Dodawałam go trochę do zanęty i jeszcze dwa ziarenka na włos. Taka metoda dała pierwsze rezultaty już na pierwszej zasiadce. Trafił się piękny Common o wadze 14kg, a na drugiej wyprawie wyciągnęłam z wody dwa kolejne karpie o masie ponad 15 kg każdy.
Całe lato było dla mnie bardzo udane, lecz nie spodziewałam się tego, co później przyniosła jesień. Wielu karpiarzy uważa ten okres za najlepszy na złowienie tej największej zdobyczy, ale ja nie za bardzo przepadam za tą porą roku. Aż do pewnego momentu, w którym wszystko się zmieniło. Tutaj muszę przyznać, że praktycznie wszystkie jesienne karpie zostały złowione na kulkę Chili Robin Red. A było ich całkiem sporo. Niestety nie jestem w stanie o każdym okazie pisać osobnych relacji, ale na pewno każdy z nich na to zasługuje. Szkoda, ale cóż, są też inne obowiązki.
Tej jesieni zdecydowanie preferowałam krótkie i spontaniczne zasiadki, które trwały maksymalnie do 5 godzin. W domu przygotowywałam siateczki PVA, żeby nad wodą się z tym już nie bawić, tylko skupić się na tym, co najlepsze - relaksie, wyciszeniu i życiu swoją pasją. Miałam wtedy częsty kontakt z rybą, jednak głównie były to okazy nie przekraczające 10kg.
W tym roku ustanowiłam jeszcze jeden mały rekord, a mianowicie złapałam swojego pierwszego listopadowego karpia. Ten sukces zawdzięczam nowym produktom z serii PURE, które miałam okazję testować. Myślę, że to będzie prawdziwy "game changer" w przyszłym sezonie!
Z całą pewnością kończę ten wspaniały rok z podniesioną głową. Podkreślam jednak, że nie oznacza to, że spocznę na laurach. Czeka mnie długa droga i wiem, że mogę się jeszcze wiele nauczyć, zdobyć nowe doświadczenia, poznać ciekawych ludzi i złowić piękne karpie. Myślę, że w przyszłym sezonie bardziej też skupię się na pisaniu relacji, artykułów i ogólnej interakcji z Wami niż w tym minionym. Oznacza to wiele ciężkiej pracy, ale wiem, że warto i zupełnie szczerze - już nie mogę się doczekać następnego sezonu!
Do zobaczenia nad wodą!
Pozdrawiam
Martyna Wyrobek @carp_stories