W miniony weekend wybrałem się nad 66 hektarową wodę PZW nieopodal domu. Na łowisko przybyłem około południa, pogoda dopisywała, mogłem zacząć rozkładać sprzęt.
Przyszedł czas na wywiezienie zestawów, postanowiłem postawić zestawy blisko trzcin, gdzie woda ma głębokość około metra.
Na włos poleciał pojedynczy CF Pop –up 16 mm Anansowy Sok na przyponie 360 a drugi zestaw uzbroiłem w bałwanek CF Ananasowy Sok 18mm z SuperFeed Diffusion Pop Up Red Krill. Nęciłem kulkami CF Annasowy Sok 18 mm + CF Hook Pellet Ananasowy Sok i kukurydzą z konopiami.
Pierwsza doba niestety z trzema leszczami, postanowiłem przestać sypać kukurydzą, co przyniosło efekt. Druga doba 4:30 odjazd i na macie ląduje jakiś szkrab około 5 kg. Zwolniło się miejsce które oceniałem lepiej, zestawy już nie lądowały pod trzciną, lecz blisko kołków, po wywózce nie mija godzina...odjazd.
Niestety karp wygrał walkę i uwolnił się w pobliskich zatopionych pniakach na drugie branie nie musiałem czekać długo, zaczęła się seria brań i złowiłem kilka średnich karpi.
Pomimo że ryby średnie nie zmieniam taktyki i zestawów i dalej łowię na pojedynczego pop-upa a na drugim zestawie na bałwanka. Tuż przed kolacją mam następne branie, po dość emocjonującym holu na macie ląduje piękny lustrzeń 14,1kg na pojedynczego pop-upa. Rybka wróciła do wody a ja ląduję w łóżku, lecz snem nie nacieszyłem się długo, karpie nie dały mi pospać ani trochę.
W nocy łowię następne klika ryby takie pomiędzy 10 a 14 kg. I tak do rana... niewyspany ale podjarany :)
Dzień był bardzo ciepły i brania występowały chimerycznie, w południe postanowiłem odespać nieprzespaną noc, tylko położyłem się do łózka a centralka postawiła mnie w sekundę na nogi. Karp po harcach blisko korzeni ląduje w podbieraku, waga pokazuje 13,3 kg wypuszczam karpia a na drugiej wędce już rola, po dosyć długim holu okazuje się że karp ma prawie taką samą wagę jak poprzedni 13,2 kg.
Oby dwie wędki na brzegu, czego chcieć więcej ?
Przyszedł wieczór karpie dały mi trochę odpocząć lecz wiedziałem, że nie na długo nie myliłem o pierwszej w nocy i zaczęło się ponownie. Obudził mnie pojedynczy pik- nie pozwoliłem mu się zbytnio rozpędzić i już wędka w rękach na macie melduje się karpiszon. Nie minęła godzina kolejny strzał na tej samej wędce trochę mniejszy, ale wariat na kolejnego czekałem jeszcze mniej, bo ok. 30 minut na brzegu karp .
Rano przyszło załamanie pogody oznaczało to jedno jeszcze większą zabawę i szansę na większe ryby. Jak to bywa, podczas największej ulewy mam branie, zacinam a na drugiej wędce też rola !!! Gdyby nie kolega byłby kiepsko w kołysce wylądowały dwa największe karpie zasiadki 17,8 kg na pojedynczego pop-upa i drugi troszkę mniejszy 14,4 kg na bałwanka.
Takiej sytuacji jeszcze nigdy nie miałem, mimo intensywnego deszczu wywożę, długo nie czekam i następne branie. Ryby biorą jak oszalałe, dwa następne dni nie różnią się od reszty.
Życzę wszystkim takich cudownych chwil i nieprzespanych nocy nad wodą.
Pozdrawiam !
Szymon Fijołek