Kilka dni przed zaplanowaną majową zasiadką, dowiedziałem się, że lekko może nie być, gdyż prognozy pogody nie były zbyt optymistyczne. Nad wodą miałem trafić na mocne załamanie pogody z bardzo silnym wiatrem i dużymi opadami deszczu. Mimo to postanowiłem pojechać, gdyż siedząc w domu karpia się nie złowi.
Nad wodą zameldowałem się około godziny szesnastej. Po rozbiciu obozowiska przyszedł czas na wytypowanie miejscówek. Zestawy ulokowałem w pobliżu trzcin pod przeciwległym brzegiem w odległości 170 metrów na twardych blatach o głębokości 1,5 metra. Pierwszą miejscówkę zanęciłem mieszanką kulek i pelletu o zapachu Ananasowy Sok. Na włos założyłem pojedynczą tonącą kulkę o tym samym smaku.
Drugą miejscówkę zanęciłem mieszanką kulek o zapachu Mega Tutti Frutti i Owocowej Bestii. Na włos poleciał bałwanek z delikatnie okrojonych kulek o tym samym zapachu. Pracę nad wodą starałem się wykonać jak najszybciej, gdyż coraz mocniej wiejący wiatr i ciemne chmury na horyzoncie nie wróżyły nic dobrego. Godzinę po wywiezieniu zestawów rozpętała się niesamowita wichura, która przyniosła całonocne opady deszczu. Niestety karpiom nie spodobała się taka pogoda i cała noc minęła bez kontaktu z rybą.
Dopiero około godziny szóstej rano obudziło mnie mocne energiczne branie. Niestety ze względu na gigantyczne fale nie mogłem wypłynąć po rybę i zostałem zmuszony holować ją do brzegu. Na szczęście po chwilach grozy, w podbieraku wylądował piękny prawie 15 kilogramowy karp.
Najgorsze, że nieustannie wiejący silny wiatr nie dał mi możliwości ponownego ulokowania zestawów w zanęconych miejscówkach. Pozostało mi tylko przeczekać i liczyć na to, że pogoda nieco się poprawi. Dopiero około godziny dwudziestej wiatr zaczął słabnąć i udało mi się wypłynąć, by ponownie położyć zestawy.
Podczas wywożenia drugiego zestawu na wodzie dosięgła mnie niesamowita ulewa i do brzegu dopłynąłem przemoczony do suchej nitki. Mimo to byłem bardzo zadowolony ponieważ zestawy ponownie trafiły do wody.
Ciężka praca zaowocowała sukcesem, gdyż drugiej nocy udało mi się dołowić dwa karpie o wadze 13,5 i 9 kilogramów. Do domu wracałem zmęczony, ale bardzo szczęśliwy ponieważ wypracowałem trzy ryby w ekstremalnie trudnych warunkach, których już dawno nie trafiłem nad wodą. Zatem nie ma się co tak łatwo poddawać.
Pozdrawiam
Bartosz Szmyt KKTB