Kołowrotek Invader Ultra Black 8000 LC

Kołowrotek Invader Ultra Black 8000 LC
Ładuję... 12 wyświetleń
Kołowrotek Invader Ultra Black 8000 LC

Minął już miesiąc od naszego ostatniego wyjazdu. W poniedziałkowy wieczór odbieram telefon od kolegi z propozycją spędzenia weekendu nad wodą. Decyzja zapada błyskawicznie – jedziemy. Dla mnie to znakomita okazja aby przetestować nowy sprzęt, gdyż niespełna dwa tygodnie wcześniej dotarł do mnie kołowrotek Tandem Baits  Ultra Black 8000 LC.

W piątkowy poranek, uzbrojeni w cały arsenał ruszamy w dobrze znanym nam kierunku. Na łowisko docieramy trochę później niż zwykle, bo dopiero późnym popołudniem. Okazuje się, że sporo miejsc jest już pozajmowanych, ale po krótkim rozeznaniu okolicy znajdujemy idealną, naszym zdaniem, miejscówkę.  Zaczynamy tradycyjnie od wysondowania łowiska i zanęcenia Spombem. Wyciągamy wnioski z poprzedniego wyjazdu i tym razem postanawiamy łowić na obrzeżach zanęconego miejsca.  Mamy świadomość, że ilość złowionych ryb będzie mała, ale za to liczymy, że będą to większe okazy. Czas przystąpić do montowania zestawów i choć kołowrotek wielokrotnie oglądałem w domu, teraz mam znakomitą okazję sprawdzić jego możliwości.

fot.1
fot.1
2
fot.2

Zaczynam od nawinięcia nowej żyłki (fot.1 i 2) , gdyż na tej wodzie łowimy wyłącznie z rzutu, a moja stara linka była już bardzo zużyta. Pierwsze miłe zaskoczenie to praca samego kołowrotka.

fot.3
fot.3
fot.4
fot.4
SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.5
SAMSUNG DIGITAL CAMERA
foto.6

Chodzi bardzo cicho i płynnie, a do tego idealnie układa żyłkę na szpuli (fot.3 i 4). Obawiałem się też, że cały zestaw będzie zbyt ciężki z racji zamontowania w kołowrotku aż  13 łożysk,  ale okazało się, że oba sprzęty pasują do siebie idealnie (fot. 5).  Po założeniu ciężarka nadszedł czas sprawdzić, jak kołowrotek „oddaje” żyłkę przy rzucie. Zmiana linki miała też na celu  wykluczyć ewentualne problemy przy zarzucaniu z powodu poskręcanej żyłki. Zakładam ciężarek 100 gram i zestaw, jeszcze bez przynęty ląduje w wodzie (fot. 6). W przybliżeniu udało się rzucić kilka razy na jakieś 70 metrów, a prawdę mówiąc, nie przyłożyłem się nawet za bardzo do osiągnięcia jak najdalszej odległości.  Zresztą ta na której wylądował zestaw była niemal idealna do naszego łowienia. Nie pozostawało nic innego jak tylko uzbroić zestawy w ulubione przynęty i zarzucić wędki. (fot. 7 i 7a).

SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.7
SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.7a
SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.8
SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.9

Na pierwsze branie nie czekałem dłużej jak dwie godziny. Najpierw nerwowy skok swingera, a następnie ciągły dźwięk sygnalizatora zwiastował przybycie jakże oczekiwanego gościa. Po zacięciu karp ruszył spokojnie lecz zdecydowanie kierując się  prosto w podwodne kołki. (fot. 8, 9). Wiedziałem, że gdy tam dopłynie strata ryby będzie niemal pewna. Dokręciłem więc mocniej hamulec. Kij wygięty w pałąk, a żyłka napięta do granic wytrzymałości. Jeszcze metr, dwa i albo ryba się zepnie albo nie wytrzyma któryś z elementów zestawu. Na moje szczęście karp zmienił taktykę i ruszył prosto do brzegu. Tu już na spokojnie mogłem poluzować hamulec i pozwolić mu się wyhasać na otwartej, wolnej od zaczepów wodzie. Pewnie dzięki szerokiej skali regulacji hamulca mogłem bez problemu dopasować jego siłę tak, aby bezpiecznie kontrować poczynania ryby bez obawy o zerwanie zestawu czy zakleszczenie hamulca. Pozostawało tylko pytanie, czy ryba jest dobrze zapięta, gdyż mimo upływu minut karp ani myślał zbliżyć się do brzegu. Murował przy dnie odchodząc na hamulcu po kilka metrów w prawo i lewo. Po kilku minutach takiego przeciągania liny karp wyraźnie osłabł i dało się wyczuć, że płynie ku powierzchni. Dla bezpieczeństwa popuszczam jeszcze trochę pokrętło hamulca gdyby jednak karp zmienił zdanie w ostatniej chwili. Teraz zdecydowanie podciągam go do brzegu w stronę zanurzonego podbieraka. Ostatni zryw ryby tuż przed siatką i piękny karp wreszcie ląduje w podbieraku (fot. 10 i 11).

SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.10
SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.11
SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.13
SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.14

Waga pokazuje niecałe 12 kg, więc po odjęciu maty „zaliczamy” mu  10,5 kg (fot. 12). Prawdę mówiąc, po sposobie walki spodziewałem się ciut większego osobnika, ale widocznie karpie w tym przedziale wagowym są nad wyraz nerwowe i waleczne. Po krótkiej sesji zdjęciowej (fot. 13 i 14)  ryba wraca do wody w znakomitej kondycji (foto 15).
 

SAMSUNG DIGITAL CAMERA
fot.15

W chwilę po zarzuceniu zestawu nadciąga ulewa, która skutecznie uniemożliwia dalsze wędkowanie. Ryby jakby też zniechęcone tym załamaniem pogody ani myślą współpracować. Do końca pobytu łowimy jeszcze dwa karpiki po około 7 kg i z takim skromnym wynikiem wyprawa dobiega końca.

Spodziewaliśmy się znacznie lepszych rezultatów, jednak pogoda miała tu znaczący wpływ na ilość brań. Niemniej była to znakomita okazja do spędzenia kilku dni nad wodą i przetestowania nowego sprzętu. Kołowrotek, choć kosztował niewiele,  spisał się znakomicie i mam nadzieję, że posłuży mi bezawaryjnie przez długi czas.

Pozdrawiam i życzę wszystkim „połamania kija”.

Arkadiusz Kaczorowski

Komentarze
Zostaw swój komentarz
Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany
© 2020 Tandem Baits